Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mniejsi, niż wobec słońca źdźbła pyłu, drgające w jego promieniach. Zeschły listek wrzosu kryje w sobie więcej mądrości, niż wszystkie księgi, które tu dumnie spoczywają na waszym stole, bo w nim nie ma ani jednego fałszu, a w nich tyle, co słów. Wasi filozofowie i zakonodawcy opowiadali wam swoje sny, domysły i przywidzenia i wy to czcicie jako przykazania, a od słów boga, wypisanych własną jego ręką w naturze, odwracacie się z lekceważeniem. Wasze księgi — to są szkła zakopcone, przez które patrzycie na słońce prawdy, nie mogąc znieść gołem okiem jej mocnego blasku.
Anato. Skądże wiesz o tem, kiedy ich nie czytałeś?
Arjos. Wszakże wykładacie je w szkołach i świątyniach, w prawach i zwyczajach, w obrzędach i modlitwach. Nie byliż rodzice moi ludźmi waszego ciała i kości? Nie byłaż wasza nauka karmicielką ich syna? Ale bóg wyrwał z duszy mojej wszelki chwast szkodliwy, a zasiał w niej ziarno wszechwiedzy swojej, które wzrosło, dojrzało i owocuje w ustach moich.
Anato. Kimże tedy jesteś?
Arjos. Zwierciadłem, w którem odbija się jedyny bóg, Elion, jego wiernym cieniem, który on rzucił z nieba na ziemię i w ciało przyodział, tłomaczem jego wyroków, zwiastunem jego miłości, która świat stworzyła, a teraz światem rządzić będzie.
Anato. Nie bóg miłości, ale szatan pychy wszedł