Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stych uczuć, wyrażała kolejno z zadziwiającą prawdą przestrach, błaganie, szyderstwo, zalotność, chęć przedłużenia walki i zwyciężenia napastnika. Nęcąc go, gdy zaprzestał pogoni, uchylała ponętnie swój płaszcz włosiany i drażniła wdziękami. Podnieceni już poprzednim występem widzowie zaczęli cisnąć się do sceny. Dziewczynka, jak gdyby przewidując istotne niebezpieczeństwo, zakończyła pantominę i uciekła.
Wkrótce wszakże weszły obie, lecz zaledwie stanęły do łącznego tańca, odezwało się chrapliwe wołanie.
Wir-Wir. Skit! Skit!
Wszyscy zwrócili oczy ku starcowi — na scenie ukazał się przedsiębiorca.
Skit. Jestem.
Wir-Wir. Czy te niewolnice są do sprzedania?
Skit. Zamówił je Heron.
Wir-Wir. Zapłacił?
Skit. Nie.
Wir-Wir. Daję za nie dwa razy więcej, niż żądałeś od niego.
Skit. Osiemdziesiąt złotników.
Heron. Osiemdziesiąt jeden.
Wir-Wir. Dwa razy tyle.
Skit. Sto sześćdziesiąt dwa.
Heron. Sto sześćdziesiąt trzy.
Wir-Wir. Dwa razy tyle.
Astjos. Ależ on je chyba potrze sobie na deski do trumny.