Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ruf. Jestem.
Wir-Wir. Czy oni są zupełnie równi?
Ruf. Jak sześć jednakich miar.
Wir-Wir. To ich obij, bo kołyszą lektykę.
Ruf. Słucham.
Wir-Wir. I nogami kurz podrzucają. Obij ich.
Ruf. Słucham.
Wir-Wir. Patrz, jak ten łotr trzyma parasol! Chce mnie żywcem upiec. Aj! Szpik mi gotuje się w kościach. A ten znowu wachluje, jak wicher. Powoli! Nie zięb mnie, podła duszo!
Heron. Cześć moja Wir-Wirowi.
Wir-Wir. Kto mówi?
Heron. Heron.
Wir-Wir. Syn?
Heron. Andra.
Wir-Wir. Dobre gniazdo. Witam. A kto obok?
Heron. Astjos, brat mojej żony.
Wir-Wir. Syn?
Heron. Mira.
Wir Wir. Także ród zacny. Witam. A kto dalej?
Heron. Kobus filozof i Anor poeta.
Wir–Wir. Aha!
Heron. Czy nie lepiej byłoby ustawić lektykę pod drzewem? Tu za gorąco.
Wir-Wir. Ja nie pies, przyjacielu, ażebym potrzebował szukać cienia pod drzewem. Powinienem go mieć wszędzie, gdzie się zatrzymam. Ale ty pewnie zauwa-