Strona:Pisma I (Aleksander Świętochowski).djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Od czasu jak pożądliwi dziennikarze nasi porobili rozmaite zabory geograficzne i n. p. bawarskie München już nie Monachium, ale polskim Mnichowem mianować zaczęli, straciłem żal do niemców, że tak niezdarnie Mysłowice szląskie przechrzcili na Myslowitz. Ale za to nie przebaczę im nigdy, że poczciwemu Karolowi Krukowi bez przyczyny kazali być Karlem Krugiem. Wprawdzie urodził on się na ich nowonabytym gruncie, mowy ojca swojego nie wiele pamiętał, z niemką się ożenił, ale niepokalaną trzeźwością wcale na to nie zasłużył, ażeby go Krugiem, to jest dzbankiem złośliwie nazywano. Nazwisko to dokuczało mu zwłaszcza w ustach burzliwej żony, która co rok jesienią, ile razy biedny mularz z małym zarobkiem do domu wrócił, zawsze go o tajemne stosunki z dzbanem posądzała. Bogu, a jeszcze lepiej portyerowi kolejowemu było wiadomo, że Krug nawet ofiarowanego kufelka często unikał, ażeby nie utopić w nim groszów, które z bojaźni dla żony a z miłości dla dzieci starannie w kieszeni dusił. Szczególniej zaś, gdy zbli-