Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szam. Gdyby poczciwy Hekaton miał jeszcze dla gości Eginę! (Nora wnosi kubek wina, które Ksantypos wypija — do Nory). Nalej drugi.
Elpinika (na którą Nora spoglądała pytająco). Przynieś! (do Ksantypa po wyjściu Nory). Pisz.
Ksantypos (siada przy stoliku, bierze kawałek papyrusu i macza trzcinkę w tuszu). Czem ja miałem ozdobić ten marny skrawek papyrusowy? (wstaje). E, wolę rozprawić się z Peryklesem oko w oko... (Nora podaje mu kubek, który on również wychyla duszkiem). Nalej trzeci.
Elpinika (do Nory). Odejdź.
Ksantypos. Zaczekaj. (Nora wychodzi). Czemu nie dajesz trzeciego? Bardzo dobre — nie skrzywiłem się przecie... Zabrakło? Dziękuję i za tyle. U Hekatona sobie dossę. Ale mama Elpinika na dzbanuszek pożyczy... Moja złota, moja...
Elpinika. Mój pijany, zakończmy na dziś tę rozmowę.
Ksantypos. Ja pijany? Co ci stłukłem? Jak mi się podoba, mogę być trzeźwiejszy, niż studnia.
Elpinika. Ach, Ksantypie, gdybyś ty zdołał choć na krótką chwilę zrozumieć, ile dobrego pozbawiasz siebie i kraj cały!
Ksantypos. Zrozumiem. Kraj cały? Mów naprzód o kraju całym.
Elpinika. Peryklesa trzeba koniecznie usunąć od