Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Elpinika. Kto to mówi? Ty, Hermiposie, wielki poeto, który możesz winnych wyprowadzić na scenę i ochłostać? Albo nie znasz sił swoich, albo nam ich żałujesz.
Hermipos. Czułbym w sobie tyle sił i nie szczędził ich, gdyby mnie nie pochłaniała praca na życie, gdybym nie musiał utrzymywać się tropieniem i oskarżaniem przemytników, wywożących figi z Attyki. Wprawdzie to moje zajęcie przynosi wielką korzyść państwu, ale zamieniłbym je chętnie na obcowanie z muzami...
Elpinika. Jeśli to tylko ci przeszkadza, uważajmy sprawę za załatwioną. Uwolnię cię od potrzeby śledzenia przemytników i oddam muzom.
Hermipos. Przyjmuję tę pomoc w imieniu kraju, któremu mam za nią talentem moim odsłużyć.
Elpinika. Więc żwawo do pracy. Niedługo powinniśmy wystawić w teatrze twoją komedyę, wymierzoną przeciw Aspazyi i jej sromotnej drużynie. Potem zaś obmyślimy razem inny atak... O, bo ja, Hermiposie, mam co do ciebie plan szeroki.
Hermipos. Będę szczęśliwym, jeśli go w przeznaczonej dla mnie roli należycie spełnię.
Elpinika. Spełnisz, tylko więcej ufaj sobie, bądź... śmielszym, nawet wobec... mnie.
Hermipos. Moja nieśmiałość jest czcią dla twoich cnót, dla twego stanowiska, dla...
Elpinika. Według mnie, ludzie najściślej się wiążą,