Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prowadzi droga przez wiedzę... Zbrodniarz jest nieoświeconym lub źle rozumującym głupcem.
Protagoras (do Anaksagorasa). Ten człowiek wcześnie obudził się i przetarł sobie oczy.
Anaksagoras. Szeroko je otworzył.
Protagoras. Mądrze mówi, chociaż ten jego wywód również możnaby obalić.
Aspazya (do Sokratesa). Odwiedzaj nas często — będziesz zawsze pożądanym.
Sokrates. Tak cudnie prosisz, że duch mój znowu mnie opuścił. (siada u jej stóp). W wieczności unoszą się ideały wszechbytu, które rzucają odblaski na życie ludzkie. Ty jesteś ich najczystszem odbiciem.
Aspazya. Tylko mnie oglądasz — może później będziesz słuchał. Anaksagorasie, obiecałeś odczytać nam swoją rozprawę o mitach — przyniosłeś rękopis?
Anaksagoras. Owszem — ale zamilczcie o jego osnowie przed każdym, dla kogo jestem w Grecyi zbyteczny. Praca ta musi zginąć a może i ja z nią, niechże przynajmniej ten los na nas poczeka. (czyta). »Wszelkie mity o stworzeniu świata i jego dziejach pierwotnych należą do poezyi, a dla nauki nie posiadają żadnego znaczenia, prócz wartości symbolów, które...« (wchodzi Perykles).

SCENA VII.
Ciż i Perykles.

Aspazya. (rzuca się na szyję Peryklesowi). Całe Ateny powinny cię tak kochać, jak ja.