Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/044

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Henryk. Dla cudzego szczęścia lub dobrego humoru nie myślę poświęcać praw mego serca. Pozwoliłem się wujowi jak stal zgiąć w pałąk, ale dziś znowu mu się jak stal wysunę i wyprostuję. Jeśli zaś panna Irena stanowczo upomni się o to, co jej nieopatrznie zaręczyłem, zrobię dla niej wszystko, do czego tylko będę mógł się przymusić.
Emilia (smutnie). Biedna ona — nie spodziewa się tego ciosu. Bądź pan przynajmniej niezupełnie przed nią szczerym.
Henryk. Inaczej by mnie nie zrozumiała. Przeciwnie, powinienem jej całą prawdę wyznać. Powiem nawet, żem jej niegodzien, że przeklinając siebie, zarazem życzę, ażeby ją ktoś lepszy pozyskał. Nie życzyłem jej tego odrazu, ale jeśli to moja wina, nie uchodzę bez pomsty, bo sobie rozpaczą serce rozdzieram. Kochałem Irenę jak siostrę, póki mi nie doradzono kochać ją jak narzeczoną. Od tej chwili zacząłem się na miłość dla niej wysilać, aż nareszcie, gdy miłość ta wydarła się mojej woli i porwała mnie w inną stronę... Nie słuchaj pani... nie każ mi mówić dalej, bez obrazy dla ciebie mówićbym nie umiał. (powstając). Gotów jestem każdej chwili ofiarować pannie Irenie przed ołtarzem moją rękę, dokąd jej przeciw sobie nie zwrócę. Dziś tak mi jest obojętny użytek z mojej osoby, że mogę się nawet na słup do płotu darować.
Emilia. Będziesz, panie Henryku, lub być miałeś moim kuzynem a jesteś przyjacielem; czy to mi daje