Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bezpiecznie biegać po wszystkich naszych gościńcach. Podobnie z kobietą. Kto ją chce ubezpieczyć, niech ją, jeśli urodziła się piękną, w kolebce okaleczy i zeszpeci. Brzydota jest dla niej najpewniejszą kartą wolnego przejścia przez życie.
Irena. Co pan mówisz?
Zenon. To, o czem pani sama się przekonasz, gdy dłużej żyć będziesz. Przeciwko kobiecie pięknej wszyscy spiskują, a najbardziej ci, którzy ją wielbią. Wabiona wszelkiemi ponętami i sidłami przez rozum, miłość, bogactwo, znaczenie, obłudę, musiałaby mieć nieczułość skały, ażeby uniknąć rozstawionych na nią sieci. Znałem matkę pani Emilii. Uczciwie wychowana przechodziła potem wszystkie męczarnie i próby, ażeby donieść do grobu swą cnotę, którą mimo wysiłków i przywiązania do męża w połowie drogi swego życia straciła. Nigdy nawet myślą nie potępiałem jej za to, bo widziałem jej walkę i niemoc. Kto językiem dzisiejszego obyczaju powiada, że kobieta piękna uszlachetnia mężczyznę, ten do jego serca nigdy nie zajrzał. Ona go naprzód znieprawia, a potem staje się ofiarą jego nieprawości. W jej czarujących oczach dostrzeże on wszystkie uroki, prócz uroku cnoty.
Irena (błagalnie). Panie drogi, na litość, ratuj Emilię, przypomnij jej obowiązki!...
Zenon. Byłoby to dziś równie skutecznem, jak przypomnieć jej lunacye księżyca. Na dowód sprobuj pani sama tego środka.