Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/014

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ryszard. Wiem i nie czuję do niego odrazy. Ojciec mojej przyszłej żony garbował skóry dębem, ja wygarbuję nazwisko jego córki Bogojem.
Janusz (pognębiony). Boże, zamknij mi oczy przed chwilą tej hańby! (do Ryszarda) Rób, jak chcesz, tylko mi o tem nie mów, bo na osłodę przykrej myśli o twym gorszącym związku nie będę miał nawet tej pociechy, żeś go zawarł z miłości.
Ryszard. Nie inaczej. Byłbym odrazu do niej się przyznał, gdybym wiedział, że ona będzie dla ojca osłodą.
Janusz. Czyż nie mogłeś pokochać innej, młodszej, piękniejszej...
Ryszard. Owszem, dla zobojętnienia się do panny Teresy, pokochałem inną, młodszą, piękniejszą...
Janusz (uradowany). Kogo?
Ryszard. Panią Emilię.
Janusz (wzburzony). Ryszardzie!... gdzie twój wstyd? (wbiega Teresa).

SCENA V.
Ciż i Teresa.

Teresa (do Ryszarda). Hrabio, do mazura proszę. Co pan tu robisz?
Ryszard. Wstyd swój odbieram od ojca, który mi go odjął za to, że chciałem panią prosić o...
Janusz (zbliżając się z udaną wesołością do Teresy). O przetańczenie tego mazura z nim wtedy, kiedy ja