Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  109  —

tości; Towarzystwo osad rolnych cierpi od dawna na chroniczne zaległości i napróżno obiecuje publicznie wygwizdywać swych opóźniających się członków, wychodząc z zasady, że „bis dat qui cito dat“ znaczy po polsku: gwizdaj, by ci kto dał. Nie pomagają prośby, ani groźby. Nakoniec Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych od lat już wielu doszło do przekonania, że: „był młody, który życie wstrzemięźliwie pędził; — był stary, który nigdy nie łajał, nie zrzędził“, — ale nie było członka, któryby nie zalegał.
Nie pochodzi to ani z biedy, ani ze złych chęci, ale z safandulstwa, które jest tak dobrze chorobą społeczną, jak i lekkomyślność. Ale mniejsza-to. Gdybym miał na nią lekarstwo — ogłaszałbym je jak Guyot swoje kapsułki. Tymczasem miło mi, żem się zatrzymał przy Towarzystwie Sztuk Pięknych, bo zamierzam wprowadzić tam czytelnika. Na świecie smutno i bieda; w mieście panują błonice i zapalenia, pisują się „listy otwarte“, odbywają się juden-hece, słowem — spadają na nas tysiączne biedy, a tam zawsze cicho i spokojnie. Wejdźmy. Oto pokój z rzeźbą. Tam jeszcze niewiele pociechy. Prócz „Madonny“ Rygiera, niema nic godniejszego uwagi. „Wenus Medycejska“, dalej „Niewinność“ z zupełnie słusznym napisem: „uprasza się nie dotykać palcami“ — w kącie zapomniana i jakby gniewna muza Go-