Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  105  —

szej przyszłości. Po korepetycyi p. Eryka Jachowicza, danej komitetowi, mamy nowo wynalezioną „politykę kuropatwią“, zapewne w przeciwstawieniu do jeleniej — i... ecce iterum Crispinus!... Różni doktorowie składają nieustające „consilium facultatis“ nad ranami społecznemi, radzą środki wstrzymujące, ochładzające, niewstrzymujące, a przestrzegane, ratowane i zbawiane na gwałt społeczeństwo ledwo już dyszy. Co do mnie, gdyby to było rzeczą możliwą, uniósłbym „zadziwione słuchy aż do równika“ w towarzystwie pana Rogozińskiego, którego wyprawę wziął, o ile wiemy, ogół tak do serca, że potrzebnych do urządzenia wyprawy funduszów będzie pono musiał młody marynarz szukać gdzieindziej. Nie pomogła i „Kasa imienia Mianowskiego“. Zadaniem jej wprawdzie jest popierać przedsięwzięcia naukowe, ale na nieszczęście, w braku pieniędzy, mogła tylko ofiarować panu Rogozińskiemu dobre chęci, które podróżnik przyjmie zapewne, bo w najgorszym razie nie zaciężą mu w pakunku.
Tak więc na przyszłą wyprawę p. Rogoziński ofiaruje swój majątek, król belgijski fregatę, Włochy współczucie, a my współczucie. Szkoda wprawdzie, że tego współczucia nie można zjeść, ani wypić, ani nawet zrobić sobie z niego parasola, ale zaprawdę nie mogliśmy nic więcej ofiarować, bo istotnie nie mamy