Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niejsze od kobiet półświata?” Nikt nie chce w to uwierzyć, mężowie jednak oddychają lżej, bo oto w następnym pojeździe księżna Medina Sidonia ma znowu jakąś mantylę hiszpańską, widzianą już tam raz gdzieś, na jakiejś uroczystości. Na szczęście piękna Judic zawstydza obie poprzedzające. Rozkoszne jej kształty, nawpół leżące w powozie, obciśnięte są w suknię, robioną krojem z czasów Dyrektoryatu. Jest to poprostu futerał, który, pokrywając, uwydatnia, ale co za krój! co za materyał! co za koronki! Oczy kobiece lgną do tylu rozkoszy, męskie lgną także na swój sposób. Na głowie hurysy piętrzy się nie wieniec, nie bukiet, ale poprostu kosz róż. Konni cziczisbeje przy powozie, otaczający piękną panią, zdają się napawać wonią tylu róż, z pod których padają na nich płomienne spojrzenia. „Comme elle est belle!” — szepcą zcicha kobiety, ale tymczasem przed oczyma ich przesuwają się coraz nowe pojazdy. Reporter zna naprawdę wszystkich, a gdy cytuje kolejno nazwiska, zdaje mi się, że czytam jakąś kronikę, wymieniającą imiona rycerzy z pierwszej wyprawy krzyżowej. Hrabia Bourgoing, margrabia d’Arcicollar, margrabia Rajmund de Ganay, Aguado, lord Falmouth, książę Fitz-James, książę Saint-Albous, Abercorne, Baïano, d’Hinnisdal, d’Hautpoul, książę de Nemours, książę d’Aumale — od nazwisk biją średnie