Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i nieżądane. Jest to poprostu zarówno praktyczna, jak i rozumna polityka; rząd washingtoński bowiem pojmuje doskonale tę prawdę, że Niemcy, Francuzi, Włosi i t. d., nie przestając być sobą, będą jednak wybornymi obywatelami amerykańskimi, jeśli im w Ameryce będzie dobrze. Zachowają oni wprawdzie przez długi czas swój język, ale ponieważ narodowości i języków jest mnóstwo, wszystkie więc razem muszą przyjąć, chcąc nie chcąc, język angielski, jako wspólny, handlowy, urzędowy i społeczny. Jak więc powiadam, zakładanie osad nie spotyka tu z żadnych stron trudności; potrzeba tylko człowieka, któryby się sprawą zajął, grunta odpowiednie odszukał, nabył i podzielił. Podobny przewódca znalazł się w Chicago w osobie niejakiego pana Choińskiego; ten zakupił grunta w Arkansas, nazwał mającą się założyć kolonię, niezbyt zresztą szczęśliwie, Waren-Hoino i, odmalowywując ją w barwach istotnie może przesadzonych, zdołał zgromadzić, prócz stu kilkudziesięciu rodzin, które z góry się zapisały, wielu nowych jeszcze kandydatów. Popierała całe to przedsięwzięcie bardzo usilnie Gazeta Polska Chicagowska Dyniewicza, rywalizująca i prowadząca z Polsko-Katolicką bardzo zaciętą, a poprostu powiedziawszy, bardzo haniebną dla obu stron wojnę. W tem miejscu, jakkolwiek o wydawnictwach powiem później obszerniej, wypada mi