Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

laty już przestarzałą, a teraz robiącą wrażenie wyróżowanej staruszki, która, przypomniawszy sobie nagle, że w szesnastym roku życia była przez kogoś kochaną, zabiera się z przerażającą zimno krwią do odwzajemnienia tej miłości. Wiem także, że wskutek mych jeremiad na temat wyścigów, nazwany zostałem demokratą, i to demokratą w złym duchu, co raz na zawsze zamknęło mi wstęp na arystokratyczne herbatki z deklamacyą, z sardynkami i z kanapkami.
Wiem jeszcze, że to, co pewnego razu napisałem o Sochaczewie, Płońsku i Łukowie, zjednało mi w powyższych miastach opinię arystokraty. Pewnego razu wspomniałem, że jedwabnictwo powinni popierać proboszcze wiejscy, co sprawiło, że ogłoszono mnie za ateusza, a zarazem dostarczyło jednemu z dotkniętych materyału do równie obszernej, jak budującej nauki na temat, że kacerstwo, snycerstwo i inne niegodziwości rozwielmożniają się coraz bardziej w naszem pobożnem dotąd społeczeństwie, że zmieniają ludzi na ateistów, kancelistów i pozytywistów, co wszystko razem wzięte, prowadzi przez wolnomularstwo i jedwabnictwo wprost do piekła. Innym razem, wskutek arcy niewinnego zresztą przemówienia się z Zarządem gminy ewangelickiej, nazwany zostałem ultramontaninem i stałem się powodem pewnej kwaśnosłodkiej wymiennej korespondencyi, w której