Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

może w przyszłości obdarzyć pana i panią Salamońskich.
Tymczasem, nim owe przewidywane benefisy nastąpią, ważne zmiany gotują się w cyrku. Większość osób, składających go do dziś, wyjeżdża, a natomiast przyjeżdżają nowe siły, aby emulować z teatrem, z teatrzykami ogródkowymi i ze wszelkiego rodzaju mniej więcej przyjemnemi i mniej więcej kosztownemi widowiskami, jakiemi obdarza nas corocznie sezon letni.
Z teatrem, a raczej z dwoma, stojącymi naprzeciw ratusza, emulować co lato nie trudno. Dziś już usiedzieć tam niepodobna, a cóż dopiero, gdy nadejdą coroczne upały i poczną wygrzewać grube, ciężkie i zaduszne mury pomienionych gmachów. A jednak znajdują się odważni przedsiębiorcy, którzy chcą przez lato urządzać tam widowiska. Pisma doniosły przed kilku dniami, że przybywa trupa francuska pod dyrekcyą pani Keller i będzie dawała przedstawienia w teatrze Wielkim. Widocznie pani Keller albo nie lęka się gorąca, albo jak większość Francuzów, sądzi, że u nas zima trwa dziesięć miesięcy, a wilki i niedźwiedzie latają po ulicach, napadając niebacznych przechodniów.
Zanim wszakże Francuzi przyjadą, w teatrze — zapewne w letnim — mają niezadługo wystawić buffę Giroflé i Girofla. Nie przesą-