Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich zdolności, wynoszą pod niebo ich dowcip, zostaje po nich wiele rzeczy bardzo dobrych, sumiennych — nawet bardzo ładnych, ale nie zostaje ani jedno arcydzieło. Brak im czegoś, co świeci, grzeje, pali... Ten brak to poezya, to dusza wzniosła, egzaltowana, czująca bardzo i cierpiąca za wielu; to coś, co się tak boleśnie targało w Mussecie, Heinem, co było takie tkliwe i takie kochające w Dikensie, takie kochane i patryotyczne w Szopenie, Grotgerze, takie wielkie w Mickiewiczu, takie błyskawicowe w Słowackim...
Gdy sobie przypomnę twarz Abouta, zażywną, okrągłą, rumianą, o czarnych oczach, błyszczących dowcipem — twarz porządnego »bourgeois«, i zestawię ją z obliczem Zoli, z którego, jak i z jego utworów przebija jakaś siła brutalna a chłodna, nie mogę oprzeć się myśli, że About przegra powieściową wojnę z Zolą.
»Le roman d’un brave homme« jest nudny! Czytelnik poniekąd sam to mógł osądzić. Z poza przezroczystej obsłony słów nie przebijają obrazy. Pan Piotr jest zacny człowiek, ale moralizuje zamiast malować... Powiedzmy bez ogródek, że książka niemoralna, choćby była nudna, ma dla większości ludzi pewien ostry smak, właśnie dla swej niemoralności; książce nudnej, moralnej tego brak. Można także opisywać ludzi wzorowych i nie mieć czytelników. Pan Podstoli jest wzorem porządnego człowieka i wzo-