Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w tem życiu kumów, kumoszek i ich dzieci; ile zorzy i słońca we wzajemnej ku sobie miłości serc; ile harmonii w takiem miasteczku; ile wdzięku w jego domach bluszczem upowitych; ile prawdziwie i ogólnie ludzkiego pierwiastku w całem życiu...
Powinien był to malować z równą lub większą jeszcze dokładnością i z równym realizmem, jak Zola, to jest zrobić obrazem nietylko pięknym, ale prawdziwym, plastycznym i interesującym — słowem: takim, od któregoby z trudnością przychodziło się oderwać.
Wówczasby wytrącił z rąk książki Zoli.
— Co zrobił zamiast tego?
Napisał książkę moralną wprawdzie bardzo — ale... nudną.
Czy nie stało mu talentu równego Zoli do kreślenia obrazów, do chwytania życia na gorącym jego uczynku, ze stron pięknych i poetycznych? Zapewne. About w swoich utworach robił na mnie zawsze wrażenie inteligentnego, sprytnego człowieka, cieszącego się wielką równowagą umysłową, posiadającego wysoki dowcip, ale pozbawionego poezyi w duszy. Zaliczyłbym go chętnie do takich literatów, których w klasyfikacyi możnaby podciągnąć pod ogólną nazwę: porządny literat. Tacy nie piszą nigdy głupstw, cieszą się czasem wielkiem powodzeniem i uznaniem tak publiczności, jak i towarzystw, do których uczęszczają. Ludzie chwalą