Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jestem i goły zostanę, niech więc przynajmniéj mam czyste sumienie. Ot co! Byłeś mi tak blizki jak i żona i dzieci, bliższym jeszcze! od dziś jesteś tylko cyfrą polityczną, ale w przyjaźni, szukaj kogo innego. Wiesz, żem ja nie skrupulat; człowiek się ociera o ludzi i nie jedno w sobie zetrze: tyś jednak przebrał miarę. Niech mnie powieszą, jeśli nie wolę kochać ludzi niż ich tłuc. Mówią, że uczciwość i polityka to co innego. Gdzieindziéj, tak! Ale u nas te rzeczy musisz połączyć. Dlaczego to nie mają iść razem? Ja nie opuszczam naszéj sprawy, ale z naszéj przyjaźni kwita, bo kto mówi, że kocha ludzkość, a czai się i wali podstępem ludzi po łbie, ten jest kłamcą, rozumiesz?

Józwowicz.

Twojéj przyjaźni nie będę ciągnął przemocą, ale posłuchaj mnie poraz ostatni. Jeśli zacznie się dla mnie czas klęsk, to zacznie się od tego, że tacy ludzie jak ty, przestaną mnie rozumieć. Oto mojemu losowi, moim prawom do szczęścia, mojéj przyszłości człowiek ten, który zginął, wszedł w drogę nagle, ślepo, fatalnie i zabrał mi wszystko. Wszedł uzbrojony w dostatki, nazwisko, stosunki i całą tę broń niezwalczoną, którą daje fortuna i urodzenie. Com miał przeciw niemu? z czém mogłem walczyć? co przeciwstawić jego potędze? Nic, prócz tego, co jest bronią nowych ludzi, tę trochę inteligencyi zdobytéj krwawą pracą i wysileniem. Oto wypowiedział mi głuchą wojnę. Broniłem się. Czém? Bronią, jaką mi dała natura. Gdy nadepczesz robaka, nie bierz mu za złe, że się broni żądłem, bo niéma czém inném się bronić.