Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bez niéj i przeklinany przez nią. Czy wiesz, że kiedy wspomnę na moje położenie, kiedy pomyślę o tém co się stało, to zdaje mi się, że jakiś zły duch wmięszał się między nas i tak poplątał wszystko, że tylko śmierć rozplątać te węzły może.

Józwowicz.

Pojedynek często się kończy raną, skaleczeniem.

Jerzy.

Zelżyłem Drahomira ciężko i takiéj obelgi rana nie zmywa. Wierz mi, że jeden z nas zginąć musi. Ale przychodzę mówić o czém inném.

Józwowicz.

Słucham cię.

Jerzy.

Prawdę mówiąc, ponieważ nie wiem, czy za godzinę żyć będę, przyjechałem popatrzeć jeszcze na nią, bo... bo ją kocham nad wszystko w świecie. Byłem może dla niéj zaszorstki, zanieszczęśliwy, zagłupi, ale... kochałem. Oto niech Bóg, który teraz patrzy w serce moje, potępi mnie na zawsze, jeślim nie pragnął jéj szczęścia. Jak mnie tu widzisz, tak w téj chwili jéj żal mi najwięcéj i cierpię bardzo, gdy myślę o jéj przyszłości. Słuchaj! czy zginę, czy nie, ona stracona dla mnie; nie ożeni się z nią i Drahomir, bo nie może się żenić z kobiétą, której zabił narzeczonego. Z nas trzech, ty jeden zostaniesz przy niéj, strzeż jéj, czuwaj nad nią. Oddaję ją, mój skarb jedyny jaki miałem, w twoje uczciwe ręce.