Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Hrabina.

Ale to zuchwalstwo przeszło już miarę. Posłałam pana Podczaskiego do wyborców, a oni mówią: „nie potrzebujemy posłów bez głowy.” Dziwi mnie tylko, że to i księcia nie oburza. Do czego to doszło i do czego dojdzie. Ja tu latam, biegam, kręcę się jak muszka, poruszam niebo modłami, a oni śmią stawiać przeciw kandydaturze mego syna, kandydaturę jakiegoś pana Józwowicza!

Książę.

Łaskawa pani, co ja mogę na to poradzić?

Hrabina.

I kto jest ten, ten pan Józwowicz? — doktor! Cóż to jest doktor? Jean ma wpływy, znaczenie, stosunki, koligacye; a on co? Zkąd się tu wziął, kto o nim kiedy słyszał! Doprawdy, nie mogę mówić spokojnie i myślę, że to chyba koniec świata się zbliża. Nieprawda panie Podczaski?

Podczaski.

(z ukłonem) Tak jest, pani hrabino dobrodziko! Gniew boży!... nigdy tak często nie grzmiało.

Książę.

Grzmiało? pani Czeska — co? grzmiało?

Czeska.

Zwyczajnie, jak z końcem wiosny. Co tam!

Hrabina.

(pocichu) Jean, puszczaj się!