Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nierza. Włosy miał zupełnie białe, płeć spaloną jak u kreolów, ale sądząc z niebieskich oczu, nie należał do ludzi Południa. Twarz jego była przygnębiona i smutna, ale uczciwa. Na piérwszy rzut oka podobał się Folcombridge’owi. Pozostało go tylko wyegzaminować, w skutek czego wywiązała się następująca rozmowa:
— Zkąd jesteście?
— Jestem Polak.
— Coście robili dotąd?
— Tułałem się.
— Latarnik powinien lubić siedzieć na miejscu.
— Potrzebuję odpoczynku.
— Czy służyliście kiedy? Czy macie świadectwa uczciwéj służby rządowéj?
Stary człowiek wyciągnął z zanadrza spłowiały jedwabny szmat, podobny do strzępu staréj chorągwi. Rozwinął go i rzekł:
— Oto są świadectwa. Ten krzyż dostałem w roku trzydziestym. Ten drugi jest hiszpański z wojny karlistowskiéj; ten trzeci to legia francuzka; czwarty otrzymałem na Węgrzech. Potém biłem się w Stanach przeciw południowcom, ale tam nie dają krzyżów — więc oto papier.
Folcombridge wziął papier i zaczął czytać.
— Hm! Skawiński! To jest wasze nazwisko?... Hm! Dwie chorągwie zdobyte własnoręcznie w ataku na bagnety... Byliście walecznym żołnierzem!
— Potrafię być i sumiennym latarnikiem.
— Trzeba tam codzień wchodzić po kilka razy na wieżę. Czy nogi macie zdrowe?