Strona:Piotr Nansen - Próba ogniowa.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dopuścił się tego albo mój stary Lars, albo lokaj najęty. Doprawdy, rzecz trudna do pojęcia... znam obu, jako z gruntu uczciwych ludzi, a przecież podejrzenie pada na nich. Przykra to rzecz, bo obu za żadną, cenę niechciałbym w jakikolwiek kłopot wprowadzić, obaj są ojcami rodziny i obaj oddani memu domowi. Życzę więc sobie, aby całe zajście pokryć milczeniem. Dlatego postanowiłem napisać do barona, iż po rozejściu się gości banknot się znalazł i w liście pieniądze odeślę. Pan na moim miejscu z pewnością uczyniłbyś to samo. Jedyne to wyjście. Czy tu może jeszcze zachodzić jakie podejrzenie? Powiedz sam, drogi przyjacielu?
Tu nadmienić należy, że szambelan Lilje nie był zbyt świetnie sytuowany; nie posiadał też osobistego majątku, któryby mu ułatwiał prowadzenie domu na wyższej stopie, co koniecznem jest na stanowisku landrata.
Przykro mi się zrobiło na myśl, że on bogatemu baronowi chce zwracać pięćdziesiąt talarów; sumę, która dla tego karciarza nic nie znaczyła, a w każdym razie w budżecie jego żadnej roli nie odgrywała.
Dla tego też odezwałem się:
— Drogi szambelanie, pan sprawę tę zbytnio bierze do serca. Ja przynajmniej nie jestem pewny, czy baron rzeczywiście jakie pieniądze zgubił. Nawet wszyscy się na jedno zgadzamy, że był zbytnio podchmielony i nie wiedział, co plótł. Kto wie, czy on wogóle co zgubił? Radzę panu z listem jeszcze się nie spieszyć. Zobaczymy, jaki obrót sprawa przybierze.
Uspokoiłem w ten sposób nieco szambelana, poczem natychmiast pospieszyłem do hotelu.
Baron, jak się tego spodziewałem, nie wstał jeszcze, zastałem go w łóżku.
— Mówiąc między nami baronie, obaj jesteśmy kawalerami, — Czy pan, naturalnie jeżeli dojdzie