Strona:Piotr Nansen - Próba ogniowa.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chory wyciągnął rękę po koszyczek i skrzywiony, począł przyglądać się jego zawartości.
Wreszcie uśmiechnął się pobłażliwie i odezwał protekcjonalnie:
„Pokłońcie się waszej kochanej mateczce i powiedźcie, że dziękuję serdecznie za prezencik. Cieszy mnie to bardzo, iż o mnie pamiętała...”
Dzieci opuściły salon landrata; zaledwie jednak za drzwiami się znalazły, usłyszały słowa:
„Żono, chodź tutaj, moja droga, i zabierz te poziomki, przysłane przez naczelnika biura. Mieli także czem mnie obdarowywać... Są tak marne, że możesz je bez żadnej szkody oddać służbie; niech je sobie zjedzą!...”
Malcy, słysząc to, długo stali w przedpokoju w niemem milczeniu, patrzeli na siebie, nagle obaj... wybuchnęli gorzkim płaczem.