Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/093

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wie że słońce wschodzi z rana
A popołudniu zachodzi,
Wie, że żyto rośnie w polu
I że chleb się robi z żyta
Pozna ziarno od kąkolu
A nie pozna, to się spyta.

Ta nic zgoła — lecz zna za to
Wszystkie małżeństwa tajniki,
Pragnie wyjść za mąż bogato,
Miesza się do polityki,
Wie już kto z kim romansuje
Zna intryg miejskich zasady,
I powołanie już czuje
Pójść w znajome sobie ślady.

Taka jejmość, nie dość że cię
Zagryzie, zmęczy, zadręczy,
Że ci struje życie w świecie,
Jeszcze cię w rogi uwieńczy;
Takich proszę najgoręcej
Na sąsiadki, w każdej porze,
Na sąsiadki, co najwięcej,
Lecz na żony — chowaj Boże!

Czy przyjdzie kiedy do głowy
Tym co raczą nami władać,
System jeden myślą zdrowy
Pensyony na wsi zakładać.
Gdzieby się panny kształciły
W przyszłych zatrudnień praktyce
I nie zawsze wychodziły
Na same gęsi, lub lwice.

Gdyby obok francuzkiego,
Któremu nie przeczę wcale,
Było coś i praktycznego,
Coś o krowach, o nabiale,
O bieliźnie, o okryciu,
I o kuchni choćby mało,