Strona:Piołuny.pdf/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czasem jaskółką wiatr cisnął w przestrzeniach,
Jak gwiazdką po nieb lecącą sklepieniach;
I chmury liści porwanych wichrami,
I wrzawa rozwiana chmurami
Szalały dziko, gdy warkocze chmury
Rozplotły długie — jak strun, deszczu sznury.
I jeden dąb się schylił ku drugiemu,
I zaczął trzeszczeć jak łono co pęka,
Zgiął się jak człowiek co od bólu klęka,
Chciał się w objęcie rzucić bratu swemu —
Choć wieki pruchnieć — lecz objęcie zmylił
I runął w przepaść po stokach on dumny
Jak potrzaskanéj ruiny kolumny,
Co z szczytów spadną na padoły ziemi —
Kędy krwią żyzne jéj łono się pęka,
Kędy przelały się krwi świętéj strugi;
Ale relikwie wyorują pługi
Gdy tęczą wstaje na świat ludzka męka,
A na kurhanie przed nią pielgrzym klęka!





Bolesławita.
1868.

W lwiéj jamie Daniel klęczał strącony
Sam i bezbronny — i splugawiony,
Ale miał w oku pożary żrące