Strona:Piołuny.pdf/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dziś wojewodzie sprawia przenosiny —
Zjechał z swą lubą, pełną wdzięku, czaru,
Ale coś chmurne oblicze rodziny,
A wojewodzie, chociaż pełen żaru,
Z puharu leje ogień w młode łono,
I czasem tylko wpół wykrzyknie: żono!

Wojewodzina jak konwalia biała
Co niepoznana gdzieś na łąkach schodzi,
Stoi z uśmiechem drżąca i nieśmiała —
W koło szaleją towarzysze młodzi, —
Wojewodzina młoda była czczona,
Nieszczęściem tylko — ze zdrajcy zrodzona![1]

W staréj komnacie, w adamaszków cieniu
Spoczęła młoda para po znużeniu,
Komnata niknie, w półcieniach miesiąca
Co złoty promień przez arkady wtrąca;
Śpi panna młoda — lecz czuwa pan młody,
Choć w nim strudzenia więcej niż swobody...

I pojrzał w górę — źrenicom nie wierzy,
Serce mu młotem o piersi uderzy,
Od górnych sklepień, makatą nad łożem
Kapie kroplami krew... o biada! biada!
Z firanek śnieżnych na marmur upada
I tętni głucho, jakby słowem Bożém!...


  1. Przypis własny Wikiźródeł Zdawałoby się, że to odniesienie do ślubu Stanisława Tarnowskiego, (późniejszego profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego a kuzyna Władysława) z Różą Marią Augustą z hr. Branickich, lecz ten ślub miał miejsce w Paryżu w 16 kwietnia 1874, a „Piołuny” wydano w roku 1869, czyli 5 lat wcześniej.