Strona:Piołuny.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I orzeł cichy chwiał się nad jéj głową,
A w orła, przędąc, spokojnie patrzyła...
Ta przędła geniusz z potęgą olbrzyma,
Téj nitki żadna parka nie przecina!...

A wtóra przędła nitkę szczero złotą,
Z słońca ją snuła na jasne wrzeciono,
A jéj wrzeciono, zwało się tu cnotą,
Twarz jéj choć widna, była okwefiona...
Ta przędła prawdę, z potęgą olbrzyma,
Tej nitki żadna parka nie przecina!..!

A trzecia przędła nitkę złoto-krwawą,
Lecz nie ze słońca, ale z piersi własnéj,
I gwiazdą w czoła, z bólem w twarzy jasnéj
Nitkę na struny arf, dzwięczną, bezrdzawą...
Poezyę przędła, z potęgą olbrzyma.
Téj nitki — żadna parka nie przecina.





Exilona.

O Exilono! boska, cudna, dumna!
Niebądż mi zimna, jako ta kolumna,
Schyl się jak palma wiatrem przeginana,
Stop się w objęciu, pani, twego pana!