Strona:Piołuny.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A choćbym tak przenigdy najskrytszych świętości
Nierzucił na łup pianom i odmętom złości,
Jednak dzięki za chwile jasne wspomnieniami,
Dzieki! złamany — wielki, wielkiemi ciosami,
Któreś późniéj otrzymał — został bez pociechy
Jak jaskółka ginąca bez rodzinnéj strzechy...
Choćbym niezawsze dzielił myśl twą jako człowiek,
Tobie święcić łzę dawno nieczułą u powiek,
Ptaku biały! zraniony, już odlatasz z ziemi,
Niech w twe czoło głaz miota jak w rodzajne drzewo
Zgraja marna, i tuczna ducha wiotki plewą,
Ciebie pojmą — ci tylko co jak ty zranieni!
Lecz dokąd się to życie wlecze tu w kajdanach,
W miecz kowajmy kajdany — niemówmy o ranach.





Strofy ulotne do J***

Piękną jest perła śpiąca w konchy łonie
Pod głębią morza, Bogu tylko — znana,
Czy lśniąca dumnie w królewskiéj koronie,
Czy rosą dolin — czy w symbol łzy zlana..!
Piękny jest fiołek pod rosą ugięty,
Którego tylko wynajdziesz po woni,
Bo taki skromny i czysty i święty,
Że wart dziewiczéj być ozdobą skroni!...