Strona:Piołuny.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I bez sromu
Ja katolik! Chłopczyna rzekł, i krzyża znakiem
Przeżegnał się, jak matka zdawna nauczła.
Nie tak! po prawosławiu! Z ściśniętym kułakiem
Wrzasnął Moskal, aż mu się warga zapieniła!
Wprzód w prawo, potém w lewo, krzyża naznacz znamię!
Zaraz mi się tak żegnaj!...
„Nie!”
Rzeknie chłopczyna.
Żegnaj się prawosławiem, lub kości połamię!
A jak pies będziesz zdychał, ścierwo sukinsyna!
Chłopczyk głową pokiwał, rzekł: matka uczyła
Tak!...
I rzekła że każdy włos mój policzony!
Tu się patrol moskiewskich zbirów rozwściekliła;
Wiążą chłopca do drzewa, sami z drugiéj strony
Nabili karabiny, mierzą, zbladł chłopczyna!
Lecz się cichym pacierzem Bogu przypomina.
Psie! Od carskiego ginąć, tyś niegodzien prochu!
Krzyknął oficer, kazał odwiązać małego,
Powiesić go! Zawrzeszczał na swoich żołdaków,
I powróz mu na białą szyjkę założyli.
Jeden wlazł na dęba — —
Zgraja dzikich ptaków
Pierzchła ku niebu z skargą carskiéj krotochwili!
Czarną gerlandą kruki i wrony wzlatały
Wołając: biada! wrogów naszych przeklinały!...