Strona:Piołuny.pdf/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Szedłem w noc straszną łyskawic i słoty,
Padały dęby pod wichrów przemocą,
Tak ty upadłe z dzielną ducha mocą
Ofiarą Polski! — w podziemiach ciemnoty!
I nocniéj burzy, szydząc z gromów wieści,
Twe imię krzyknął w bezbrzeżnéj boleści
Edwardzie mój!

Byłem śród ludzi — i obco mi było,
Przekląłem życie! nic mnie nie cieszyło;
Łzom i smutkowi z rozpaczą upadłem
W nieme objęcie — językiem nie władłem,
Ileż mi ludzie wydarli z tą wieścią!...
Skałom nie ludziom wołaj z twą boleścią
Edwardzie mój!

A! krzyż ten widzę pośród pól samotny,
Tam pożegnania wziąłem uścisk bratni,
Czai rwał brzemienny w prąd swój niepowrotny
Któżby powiedział że to raz ostatni!...
O śnie żelazny bądź mi dobra wieścią!
Twe imię przez sen wymówię z boleścią
Edwardzie mój!

Dzisiaj samotny — rozdarty — sam w sobie:
Cóż mi po życiu! przekleństwo godzinom!
O śnie żelazny ja dziś śnie o tobie,
Daj usnąć troskom, żalom, walkom — winom!...