Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/417

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stu, zgodziłem się podzielić z młodym człowiekiem względy jego kochanki: ostatecznie, on miał do nich tyleż praw co ja; a mnie zależało na tem tak niewiele! Sam dyktowałem list, który młoda osoba napisała; ale to jedynie, aby zyskać nieco czasu: mieliśmy nań o tyle lepszy użytek! Dołączyłem do tego listu kilka słów od siebie; och, prawie bez znaczenia; parę przyjacielskich uwag, aby pokierować decyzyą nowego kochanka; ale, doprawdy, były zupełnie zbyteczne: trzeba mu przyznać, iż nie wahał się ani przez chwilę.
Zresztą on sam, w całej niewinności, wybiera się dziś do ciebie, aby wyznać wszystko; z pewnością ta opowieść sprawi ci wielką przyjemność: powie ci: czytaj w mojem sercu; czyż to nie opłaca wszystkiego? Mam nadzieję, że czytając w niem to, czego on pragnie, wyczytasz tam również, że kochankowie tak młodzi mają swoje niebezpieczeństwa; i jeszcze to, że lepiej jest mnie mieć za przyjaciela niż za wroga.
Do widzenia, markizo, aż do najbliższej sposobności.

Paryż, 6 grudnia 17**.



LIST CLVIII.[1]

Markiza de Merteuil do wicehrabiego de Valmont.

(Bilecik).


Nie lubię, gdy ktoś dołącza liche żarty do szpetnych postępków; nie leży to ani w moim zwyczaju, ani w moim smaku. Kiedy mam do kogoś urazę, nie szydzę zeń; robię lepiej: mszczę się. Mimo całego zadowolenia, w jakiem się zdajesz tonąć w tej chwili, nie zapominaj, że nie pierwszy raz oklaskujesz się zawczasu, i to sam jeden, w nadziei tryumfu, który wymyka ci się z rąk w chwili, gdy się nim już szczycisz. Do widzenia.

Paryż, 6 grudnia 17**.



  1. Przypis własny Wikiźródeł Według francuskiego oryginału list ma numer CLIX.