Strona:Perełka.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   12   —

Biegł więc, co mu sił starczyło, aby dotrzeć do celu swych marzeń i widzieć świat daleki.
I zobaczył... Najpierw ujrzał kępy traw morskich, potem skały obrosłe mchami i otoczone roślinnością, a gdy wszedł na jedną ze skał, ujrzał morze.
Rozciągało się ono tak daleko, że i końca nie było widać. Gdzieniegdzie jakby wytryskała góra kamienista, na której gnieździły się bezlotki, ptaki bez skrzydeł, z małemi tylko jakby odrostkami pokrytemi puchem.
Karlik stanął na wyniosłości i patrzał... Jakiż zachwyt malował się na brzydkiej twarzy Księżycowego promyka!... Wypiękniał od niego... Gdyby go teraz ujrzał gołąb pocztowy, który z taką odrazą mówił o jego brzydocie, z pewnością nie nazwałby go bardzo brzydkim...