Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
KRISANTO.

Ty głupcze! jestżeś ty w stanie,
Ty, czuć moje niepokoje?

ESKARPIN.

Ja tego nie mówię, panie,
Czuję tylko własne moje.

KRISANTO.

Porzuć tę błazeńską sztukę!
Precz! przez wszystkie bogi w niebie!
Bo cię tu na śmierć zatłukę!

ESKARPIN.

Idę już, bo w tej potrzebie
Nie mogę sobie zawierzyć,
Czy mógłbym zazdrość uśmierzyć.

(odchodzi.)
KRISANTO (do DARJI).

Przebacz, że pytać się ciebie
Ośmielam, kto jesteś, pani?
Czy Aurorą na tem niebie,
Czy Palladą tej przystani,
Junoną tych gór skalistych,
Czy Florą tych łąk kwiecistych?