Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bo gdy tylko wspólnej wiary
Brakło do ślubnej ofiary,
To już niczego nie trzeba,
My dziś jedno w obec nieba.

KRISANTO.

Tego to szczęścia jedynie
Pragnąłbym w śmierci godzinie!

POLEMIO.

Ha! jakież szalone męki!
Szał wściekłości mię porywa!
Pierś w kawały się rozrywa!
Ty! ty!... nie dawaj mu ręki!...
Ja nie chcę by choć na chwilę,
Najmniejszej doznał radości!
Ani myśl dziewko zuchwała
Ty, coś tu dopiero tyle
Popełniła bezbożności,
Żebyś ty dziedziczyć miała
Wielkie imię mego domu!
Nie! tego nie doznam sromu!
Rozłączyć ich!

DARJA.

Okrucieństwo!

KRISANTO.

Ach! to najsroższe męczeństwo!