Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I trudy twoje bez miary
Cenię panie tak dalece,
Że zaraz na moim dworze
Należne odbierzesz dary.

KARPOFORO.

Niech cię niebo ma w opiece.

POLEMIO.

Zaczekaj, pójdziemy oba,
W pałacu wybierzesz sobie,
Co tylko ci się spodoba.
A znajdziesz tam, ręczę tobie,
Nagrodę godną twej pracy,
O skąpstwo mię nie obwinisz.

KARPOFORO.

Panie, dość już dla mnie płacy,
Gdy mi taki zaszczyt czynisz.

POLEMIO (na stronie).

Dzisiaj zadziwię świat cały
Wymiarem sprawiedliwości,
Jakiego nigdy nie znały
Ubiegłe wieki ludzkości.

(odchodzi z Karpoforem.)
KRISANTO.

Wielkie to szczęście prawdziwie,
Że ojciec nie słyszał wcale