Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Są to już dwa przeciwieństwa,
Nie mogące istnieć zgodnie.
Jeśli na tem nie dość tobie —
Więc dobrze, — ustępstwo robię,
Przypuszczam że, jak ty mówisz,
Na niebie Bogiem jest Jowisz,
Panuje sobie na niebie,
A Mars, drugi bóg, u siebie.
Tak gdy rządzą bogi oba,
Zachciewa się Jowiszowi
Piorunowe cisnąć grady,
Lecz ta myśl się nie podoba
Bogowi ognia, Marsowi.
Nie przyjdzież wtedy do zwady.
Ot — i wiecznej walki pole!
I któż zwycięży w tym sporze?
Nie! dwóch bogów być nie może,
Bo dwa bogi, to dwie wole.
Jeden jest Stwórca wszech rzeczy,
Bóg na ziemi i na niebie,
Który jako syn człowieczy
Umarł przez miłość dla ciebie.
Jeśliś więc prawdę mówiła,
Pamiętasz, w onej godzinie,
Że tylko tego jedynie
Pokochaćbyś zdolną była,
Coby...