Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wszak cierpiącego pociesza
Nowy grot, co śmierć przyspiesza.

(nagle chwieje się i pada tuż przy otworze pieczary.)

Wszechmocne nieba!
Wy to czuwacie nade mną.
Kroku tylko było trzeba,
Aby wpaść w tę otchłań ciemną,
Co u stóp tej skały skryta,
Nigdy pełna, nigdy syta,
Jakby paszcza niezgłębiona
Milcząc, czycha rozdziawiona.
Ach! jestem jak posąg żywy
Z ognia i z lodu zarazem.
Krok tylko, a zgon straszliwy
Czekał mię tu pod tym głazem!
Sam widok tej groźnej pieczary
Taką we mnie wznieca trwogę,
Ze spojrzeć w jej głębię nie mogę.
Tam być muszą straszne czary.

(słychać muzykę i śpiew wewnątrz.)

Co to jest? czy to ułuda?
Że cudnej muzyki tony,
Że śpiew słyszę utajony?
Wyobraźni to są cuda,
Samotność te widma stwarza,
Dziwem i strachem przeraża.
Nie! to nie mary! ucho dobrze słyszy,
Śpiew to jakiś się odzywa,