Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wandzia pamiętna, że za pierwszą szkodę Małgorzata oddaloną być miała, powstała szybko i z rumieńcem na twarzy, ze spuszczonemi oczami rzekła:
— Daruj, mamuniu! to... to ja zrobiłam.
Matka napomniała łagodnie Wandzię, bo uważnej dziewczynce rzadko się podobne wypadki zdarzały, a kiedy później Wandzia wyznała jej prawdę, uścisnęła serdecznie córkę, mówiąc:
— Pięknie jest przyznać się do popełnionej winy, ale piękniej jeszcze bliźniego od kary lub nagany uwolnić.