Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go kartofla, który z nich gorzki kasztan pod zębami uczuje. Ale niedługo zadziwił się i Julek: kasztany zagrzawszy się w ogniu, poczęły pęcznieć, rozsadzać twardą skórkę, i z hukiem wyskakiwać w powietrze. Przestraszeni robotnicy powstawali żwawo, ale nie jedno przykre słowo usłyszał od nich Julek, bo kasztany rozskakując w różne strony, poparzyły twarze i ręce dokoła siedzących; każdy prawie chłopczyk miał na twarzy znak Julkowej psoty, a on sam z pięcioma czerwonemi plamami powrócił do domu, gdzie od rodziców połajanie otrzymał! Ale co najgorsza! to nietylko że nie kosztował