Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z łóżeczka, kładzie śpiesznie pończoszki, myje się jak może najprędzej, ale zaledwie jej służąca jeden zaplotła warkoczyk, głos ojca słyszeć się daje:
— Prędzej, dzieci! prędzej! omnibus nadjeżdża!
Wybiegły ubrane dzieci, a biedny śpioszek Wandzia ze łzami w oczach, oknem tylko patrzyła jak wszyscy wesoło siadali do dziwnie długiego powozu, gdzie już wiele nieznanych osób siedziało.
Matka spojrzała smutnie na Wandzię, i pożegnała ją ręką; woźnica trzasnął z bicza: wszystko potoczyło