Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwierzęta, gospodarstwo, nawet lalki i kuchenka.
Dobry Marcinek patrzył na to wszystko, ale niezadługo łzy mu się z oczu puściły. Zdziwiona tem ciotka, zapytała go:
— Co ci to Marcinku? czyś nie kontent z tego?
— Ach! ciociu! — zawołał chłopczyk całując jej ręce — tyś taka dobra! jam taki szczęśliwy, ale patrząc na to wszystko, pomyślałem sobie: Czy też tam moje biedne siostrzyczki mają jaką kolendę? O, droga! kochana ciociu: pozwól mi się temi ślicznemi rzeczami podzielić z Franią i Kostusią!