Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nią, w której rosło, potem dwóch ludzi postawiło ją na noszach, przenieśli drogą do sąsiedzkiego ogrodu, czyli sadu (bo ogrodzenia nie było), i w miejscu zerżniętej wisienki wkopali w ziemię.
Nazajutrz było świętej Anny. Biedna dziewczynka ze smutkiem przypomniała sobie przeszłoroczny dar ojca, i przy imieninach wyszła już smutna, i zapłakać nad swoją stratą musiała; wystawcież sobie, dzieci, jak się ucieszyła, gdy w miejscu zniszczonej płonki, ujrzała śliczną morelkę, z gęstym liściem i dojrzałym owocem.
— To mi chyba święta Anna zesłała! — zawołała radośnie.