Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a wyjąwszy najmniejsze gronko, poniósł je do ust.
— Ach, mój Boże! — krzyknął nagle. Okropny ból uczuł w języku, wypuścił grono, przelękniony biegł już co sił do cioci, otworzywszy usta, bo mu język puchł i bolał go ciągle:... i nic dziwnego, w winnem gronie, którego Staś chciał skosztować, ukryła się osa, i siedziała właśnie w tem ziarnku, które biedny chłopczyna wziął w buzię.
Przybiegłszy do cioci, Staś z bólu i przelęknienia nic mówić nie mógł, ale ciocia zobaczywszy spuchnięty język i koszyk owoców, domyśliła się wszystkiego; wyjęła mu żądło,