Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dy, w pachnący kielich zatapia z radością.
Nasyciwszy się wonnym lilii wyziewem, wsunęła rączki w kieszenie fartuszka, i poszła żwawo ku domowi, bo też już była obiadowa godzina. Ale wśród ogrodu spotyka ją młodsza siostrzyczka, i popatrzywszy na nią przez chwilę, głośnym śmiechem wybucha.
— Cóż tam tak śmiesznego? — zapytała Ludka.
— Nic, nic — odrzekła śmiejąc się siostrzyczka, i pobiegła ulicą, gdzie się bracia bawili. Niedługo wróciła z nimi, i wszyscy troje spojrzawszy