Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Świadków?
— Tak, sięgnij ręką do tej kieszeni.
Antoś zapuścił rękę w surducik, i zapłoniony wydobył nieszczęsne pestki, które w zapomnieniu sam schował w kieszeń.
— Niech cię to nauczy — rzekli rodzice — nietylko przed Bogiem, lecz nawet i przed ludźmi nigdy się prawda nie ukryje, lecz prędzej czy później, zawsze się wyda. Staraj się zawsze dobrze czynić, a nigdy nie kłamać.