Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A ja, że węgierki, bo słyszałem, że tak wczoraj mówił tatunio — powiedział Lucio.
— Obadwa macie słuszność — rzekła Zosia.
— To być nie może!
— Tak jest jednak, bo widzicie: wszystkie takie owoce zowią się śliwkami, ale każdy gatunek ma osobne nazwisko.
— Jakto gatunek? — zapytał Lucio.
— Oto naprzykład renkloda, czy to śliwka?
— No! śliwka, ale nie taka jak zwyczajna.
— A mirabela?