Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/018

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi bawić nie przyjdzie; na wieczór podsunęły mu waty troszeczkę, żeby miał gdzie spać; ale próżno wyglądały; próżno dzień cały spokojnie spędziły: wróbelek nie wyszedł. Na drugi dzień dopiero podjadłszy dobrze, ptaszek ukazał się na środku pokoju, skakał po krzesłach, po stole, a najczęściej wzlatywał do okna i złudzony przezroczystością szkła, kilka razy zapędził się, jakby chciał na dwór wylecieć.
— Widzisz, mamuniu — mówiły dzieci — on się już do nas przyzwyczajać zaczyna.
— A mnie się zdaje — odrzekła