Strona:Paul de Kock - Dom biały tom II.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
175

nie pana, aby go za wczorajsze głupstwa przeprosić. Nie słuchając wcale obietnic poprawy i szczérego żalu, tych ichmościów, Edward wychodzi z zamku, pyta wieśniaka jakiegoś o najkrótszą drogę do Szadra; rusza, przebywa prędko wzgórza, doliny i góry; i w godzinie uchodzi to, co wczoraj, prawie dwa razy tyle czasu im kosztowało. Wkrótce, poznaje miejsce, dolinę, Dom Biały i mieszkanie Izory; zatrzymuje się dla odpoczynku i idzie powolniej oglądając się w koło.
Edward, zatrzymuje się o kilka kroków domu, na który spogląda, mówiąc do siebie: «Tu, od świata daleka... mieszka sama jedna!.. ładna jak aniołek!.. cnotliwą się być zdaje!.. szczéra, prosta — jak sama niewinność!.. Niepodobna, żeby jakiemu góralowi głowy nie zawróciła!.. Lękają się jej!.. głupcy!... Ale podróżni, ludzie światowi, którzy ja zo-