Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
43

się ciągle „wielką mam ochotę zawołać tu wszystkie panny, żeby się temu obrazowi przypatrzyły.“
— „No! no, daj temu pokój, nie wołaj nikogo... nie pochlebiając sobie, zbudowany jestem, tak, że pewnoby się mnie niezlękły.“
— „Wyglądasz jak Bachus.“
— „No! a pończochy, moja droga.“
— „Na, mój trubadurze, zdaje się że nie szpetne?“
Franusia rzuca na kolana panu Robino czarne pończoszki jedwabne; on je ogląda i woła: — „Ale to kobiéce?“ — „Naturalnie, bom je pożyczyła od Adeliny.“
— „Ale mężczyzni takich klinów a żur nie noszą.“
— „Mężczyzni nie to noszą, a jednak tańcują.“ — „Ale...“ — „Ale, ja innych dostać nie mogłam; i zdaje mi się, że z nich powinieneś być kontent.“